23 sierpnia 2014

Krem do rąk intensywnie nawilżający PETITE FLEUR

Cześć słoneczka! :)
Jezu.... Jak mnie tu dawno nie było... Tak więc na początek pragnę Was przeprosić za moją (prawie miesięczną...) nieobecność. Nie wiem, jak to się stało, że mnie tu tak dawno nie było! Na Wasze blogi przez ten czas zaglądałam, jednak nie tak często, jak jeszcze za czasów, gdy byłam na blogu. Postaram się wszystko nadrobić i po komentować Wasze posty, jednak nie wiem, na ile mi to wyjdzie, bo nadmiar obowiązków mnie przytłacza... No dobra, jak będzie tak będzie :) A teraz czas na właściwą część posta :)

Jeszcze przed wyjazdem na wakacje, szukając ciekawych i niedrogich kosmetyków na wyjazd chodziłam sobie po Polo markcie. W sumie nic specjalnie nie przykuło mojej uwagi, jednak postanowiłam kupić krem do rąk kosztujący jedynie 2,99zł :) Od razu wrzuciłam go do koszyka. Niezły bajer :) Tylko czy się sprawdził?





Od producenta

Stosowanie

Skład

Zapach
Bardzo przyjemny. Delikatny, jednak w miarę wyczuwalny. Dość słodki. Jest porównywalny z kremem glicerynowym Cztery Pory Roku o zapachu melona. Mi się podoba, chociaż czytałam, że ma zbyt chemiczny zapach. :/

Konsystencja
Typowa dla wszelkich kremów do dłoni, paznokci i stóp. Tłuściutki biały krem przyjemnie rozsmarowujący się. Po posmarowaniu ręce nie kleją się




Wydajność
Jest bardzo wydajny. Ilość kremu przedstawiona na zdjęciu powyżej spokojnie starcza na posmarowanie obu rąk.

Efekt po stosowaniu
Przez ok. pół godziny ręce sprawiają wrażenie nawilżonych, jednak później nie widać zbytniej różnicy, niż przed posmarowaniem ich kremem. Tak więc krem nie sprawdził się w przypadku dłoni, a przynajmniej do moich, które są nawilżone, a skóra na nich nie pęka. Dla rąk tak naprawdę nic nie robi. Sprawdził się jednak do... stóp. A dokładniej do pięt. Delikatne zmiękcza naskórek, dzięki czemu walka ze zrogowaciałą skórą jest efektywniejsza. Może nie jest to jakieś wielce odczuwalne działanie, jednak tak jak powiedziałam - delikatne. Ja swoje piętki smaruję tym kremem trzy razy dziennie i są dość gładkie. Plusem jest także to, że krem się nie klei po nałożeniu na ręce (w przeciwieństwie do kremie glicerynowym Cztery Pory Roku, o którym wspominałam wyżej).

Cena
Dostępny jest jeden wariant objętościowy.
   -125ml za 2,99zł (23,92/l)


Podsumowanie
Cena produktu zachęca do kupna i to tak naprawdę tylko dzięki niej kupiłam ten krem, nie dając mu większych szans. I słusznie. Krem nic nie robi na rękach, a przecież do tego ma służyć. Mi pomaga na pięty, jednak to przecież nie do nich ma służyć. Klienci kupując go liczą na nawilżenie dłoni i raczej do tego go używają, nie testując kremu na całym ciele - gdzie zadziała, a gdzie nie. Zapach, konsystencja i wydajność spisały się, ale to są jednak cechy, które dobrze się spisują prawie w każdym kremie do dłoni, paznokci czy stóp. Opakowanie zachęca do zakupu. Sposób używania jest łatwy, jednak martwi mnie parafina na trzecim miejscu w składzie, chociaż tak naprawdę to także typowa cecha dla kremów. Ogólnie z kremu jestem bardziej niezadowolona, niż zadowolona.
Nie kupię ponownie.


Ostatnio nazbierało się u mnie sporawo paczuszek, także następny post będzie paczkowy :) Testy Rimmel Wonder'full, herbatki Rooibos z trawą cytrynową i z miętą, paczki z wygranych rozdań - to wszystko znajdzie się w następnym poście.

25 lipca 2014

Przerabiany T-shirt na ramiączkach i spodnie.

Witam Panie :)
Już w niedzielę wyjeżdżam na Węgry i zamiast się zająć np. pakowaniem ciuchów, kosmetyków itd., to ja piszę do Was :)
Przeglądając ciuchy, które mogę wziąć na wyjazd zauważyłam taką zwykłą, nudno-niebieską koszulkę na ramiączkach i jeansy poplamione białą farbą akrylową na nogawkach. Pomyślałam, że mogłabym coś fajnego z tych rzeczy wykombinować i zaraz wzięłam się do roboty.


I wiecie co? To IDEALNY sposób na odstresowanie się! Można się wyżywać na ciuchach ile się chce wyładowując na nich swoje emocje! Na moim przykładzie widać, że nie byłam zbyt zdenerwowana, bo ledwie musnęłam ciuszki :)

Tak wyglądała koszulka przed zmianą:


A tak po:


Do koszulki nie używałam niczego innego prócz gumek recepturek i oczywiście wybielacza. Zwinęłam T-shirt na "rogala", przewiązałam gumkami i popryskałam wybielaczem w sprayu. Hahaha, a teraz najlepsze. Wiecie, jak dobrze wybiela środek pleśnio i grzybobójczy do ścian? Właśnie go użyłam do zabawy z koszulką i okazało się, że wybiela tak samo dobrze, jak wybielacze z imienia. :D Te specjalne właściwości odkrył mój tata. Kiedyś pryskając ścianę zauważył, że robi się jaśniejsza. Z racji tego, że mieliśmy resztkę płynu (dlatego wzorek jest taki skąpy :P ), pozwolił mi ją spożytkować wg. mojego pomysłu.

To są spodnie przed zmianą:

A to po:



Przy spodniach nie używałam niczego więcej, niż nożyczek, papieru ściernego i pumeksu sztucznego. Wcięłam ciachnęłam i poszarpałam. O dziwo pumeks lepiej szarpał, dlatego go użyłam go na dole do końcówek nogawek, aby je ładnie zakończyć, a papieru ściernego użyłam do drobnych przetarć na całych spodenkach, dzięki czemu zrobiły się jaśniejsze.

Czy Wy także przerabiacie swoje nudne ciuszki? Jeżeli tak, pochwalcie się w komentarzu i dajcie linki do postów z fotkami :*


Na wyjeździe postaram się zrecenzować dla Was jakieś produkty, np. Batiste, który ostatnio kupiłam w Biedronce. Prawdopodobnie będę miała duuużo czasu na zrobienie tego, bo przez cały pierwszy tydzień ma lać :/

Ach, no i tak! Chwalę się - a co! Dziś rano odebrałam paczkę z jednego rozdania, a po południu dowiedziałam się o wygranym konkursie na blogu czytamysobie :) Te kosmetyki Mythos podobno dobre są, więc nie mogę się ich doczekać ^^
Ja biegnę się pakować, a Wy tymczasem trzymajcie się :)

21 lipca 2014

Masło do ciała papaja Fruit bomb BIELENDA

Hey Girls!
Zapewne każda z Was miała kiedyś styczność z produktami Bielendy. Ja osobiście kocham peelingi i masła do ciała produkowane przez tę firmę. W ostatnim poście mogliście przeczytać o peelingu do ciała także z serii Fruit bomb. Z racji tego, że po wykonaniu peelingu zaleca się zastosowanie masła do ciała, postanowiłam napisać ten post po tym z peelingiem. Dzisiaj więc opowiem Wam o maśle do ciała, które mnie przekonało do siebie, mimo kilku wad. Trudno było o nim nie słyszeć, jednak znalazłam w internecie tylko parę recenzji masła Bielendy w tym zapachu, dlatego przetestowanie go wydało mi się dobrym pomysłem :)





Od producenta
"Aksamitne kremowe masło do ciała o zapachu papai to idealny sposób na poprawę wyglądu i kondycji skóry. Masło ma właściwości ujędrniające i nawilżające. Kompleksowo pielęgnuje ciało, aktywnie regeneruje naskórek, uelastycznia go, przywraca mu wyjątkową miękkość i gładkość. Intensywny zapach egzotycznej papai poprawia samopoczucie i nastraja pozytywnie. Podaruj swojej skórze owocową pielęgnację i uczyń swoje ciało pięknym, pachnącym, zmysłowym i bardzo apetycznym."


Stosowanie
Masło wmasować w skórę całego ciała. Przed zastosowaniem masła zaleca się wykonanie Peelingu do ciała papaja.


Skład
Aqua (Water), Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Caprylic/Caprylic Triglyceride, Glyceryl Stearate, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Cetearyl Alcohol, Glycerin, Cyclopentasiloxane, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Carica Papaya (Papaya) Fruit Extract, Sodium Stearoyl Glutamate, Sodium Polyacrylate, Citric Acid, Maltodextrin, Disodium EDTA, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, DMDM Hydantoin, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropional, Citronellol, Geraniol, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Cl 19140 (Acid Yellow 23), Cl 14700 (FD&C Red No. 4).


Zapach
Jest egzotyczny, ale również sztuczny. Przypomina zapach papai, jednak i tak czuć w nim chemię. Bardziej przypadł mi do gustu zapach winogrona w peelingu do ciała tej firmy. Utrzymuje się na skórze kilka godzin; dłużej, niż zapach peelingu (na pewno dlatego, że peeling spłukujemy, a masła nie). Po zapachu spodziewałam się czegoś więcej.

Konsystencja
Bardziej przypomina krem niż masło. Ma kolor bardzo jasnego ecru, prawie że biały. Łatwo rozsmarowuje się na ciało. Masło szybko wnika w skórę.



Wydajność
Moim zdaniem 100ml to trochę mało produktu w opakowaniu. Plusem tak małej objętości jest jednak to, że możemy kupić małe opakowanie masła, sprawdzić, czy nam się podoba zapach, konsystencja, działanie, a później najwyżej kupić jeszcze jedno pudełeczko. Więcej o wydajności pisałam TU.




Efekt po stosowaniu
Skóra nawet kilka godzin po aplikacji jest miękka i nawilżona. Jest dość jędrna. Nie zauważyłam jednak właściwości regenerujących naskórka. Masło odświeża ciało i jest bardzo relaksujące. Rzeczywiście poprawia samopoczucie. Może i dobrze, że zapach nie jest zbyt nachalny, bo taki delikatny pozytywnie oddziałuje na nastrój.

Cena
Spotkałam się tylko z jednym wariantem objetościowym i chyba innego nie ma.
   -100ml za 5,99zł (59,90zł/l)Mi się udało kupić peeling na promocji za 3,99zł ^^ (39,90zł/l)
Mi się udało kupić peeling na promocji za 3,99zł ^^ (39,90zł/l)




Podsumowanie
Produkt prosty w stosowaniu, łatwo rozprowadza się go na ciało. Skład jest dłuuugi i jest w nim parafina, jednak masło nie pozostawia filmu na skórze. Zapach jest sztuczny i słabo wyczuwalny. Konsystencja przyjemna. Cena jest naprawdę niska (na pewno ta promocyjna :) ). Mało ujędrnia ciało i przyjemnie odświeża. Działa lepiej, niż peeling.
Kupię ponownie



A przed chwilą dowiedziałam się o mojej pierwszej wygranej w rozdaniu u GingerG ^^ Już nie mogę się doczekać paczuszki :) A w niedzielę już wyjeżdżam na dwa tygodnie do Hajdúszoboszló na Węgrzech. Ale będzie super!

14 lipca 2014

Peeling do ciała winogrono Fruit bomb BIELENDA

Cześć dziewczyny!
Witam Was tego wieczora, a właściwie już tej nocy, charakteryzującej się ciszą i spokojem gdyż... w końcu nie pada deszcz! :) Dziś zrecenzuję Wam niezwykły produkt, o którym słyszała już każda dziewczyna i kobieta, która prowadzi kosmetycznego bloga, czy chociażby czyta blogi innych pań, a mianowicie o nieziemsko pachnącym peelingu do ciała firmy Bielenda. Jest tyle opinii na jego temat, co osób, które go recenzowały i ja także postaram się wyrazić w pełni moją opinię.





Od producenta
"Cukrowy peeling do ciała o zapachu winogrona to idealny sposób na poprawę wyglądu i kondycji skóry. Peeling ma wyjątkowe właściwości wygładzające, nawilżające i regenerujące. Skutecznie zmiękcza i odnawia naskórek, poprawia mikrokrążenie, ujędrnia i uelastycznia skórę. Intensywny zapach zmysłowego winogrona poprawia samopoczucie i nastraja pozytywnie. Podaruj swojej skórze owocową pielęgnację i uczyń swoje ciało pięknym, pachnącym, zmysłowym i bardzo apetycznym."


Stosowanie
Peeling wmasowywać w wilgotną skórę przez kilka minut, w zależności od potrzeb, dokładnie spłukać. Po zastosowaniu peelingu zaleca się użycie Masła do ciała winogrono.


Skład
Sucrose, Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Silica, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Tocopheryl Acetate, Parfum (Fragrance), Hexyl Cinnamal, Linalool, Cl 26100 (D&C Red No. 17), Cl 60725 (Disperse Violet 27).


Zapach
N-I-E-Z-I-E-M-S-K-I-!!! Zapach jest chyba największym plusem tego produktu. Jeszcze nigdy w kosmetykach nie spotkałam się z zapachem tak boskim! Wszystkie blogerki wychwalają zapach arbuza, a ja teraz się cieszę, że w mojej Biedronce został tylko winogronowy peeling! Z reguły nie przepadam za zapachem winogron w kosmetykach, stąd moja niepewność na temat kupna peelingu, ale teraz wiem, że to była jedna z tych trafnych decyzji w sprawach błahych i błahszych. Od razu po zdarciu folii, która zabezpieczała peeling przed ewentualnym smakowaniem go w sklepie, poczułam orzeźwiający zapach winogrona. Mogę wręcz powiedzieć, że się uzależniłam od tego zapachu - gdy jestem zdenerwowana otwieram pudełeczko i wdycham go :) Nie wyczuwam w nim sztuczności, jednak oczywiście żaden produkt nie odwzoruje zapachu prawdziwego winogrona. Pod prysznicem aromat jeszcze bardziej ożywa, a po wyjściu spod niego w łazience przez ok. 30min. wisi winogronowa mgiełka. Na ciele zapach utrzymuje się kilka godzin.

Konsystencja
Zbita gęsta masa z widocznymi drobinkami cukru w kolorze jagodowym. Po dotknięciu palcem przykleja się do niego. Peeling dobrze nakłada się na ciało, jednak po kilku sekundach wmasowywania pojedyncze ziarenka cukru odpadają, gdyż płyn, który je spaja wchłania się w skórę, a cukier nie.



Wydajność
To chyba największy minus. Produkt jest naprawdę niewydajny. Po jednej aplikacji na całe ciało ubyło ok. 1/7 peelingu, czyli masa starcza na ok. 7 aplikacji na całe ciało. Bielenda w pewnym sensie oszukuje nas, gdyż peeling serwuje w sporych pudełeczkach o wysokości 4,5cm i średnicy 9cm. Po zdarciu folii widzimy nagły spadek wysokości o 1cm, a dopiero później pojawia się peeling. Dodatkowo pomiędzy faktycznym dnem peelingu a dnem wyznaczanym przez opakowanie jest dobry 1cm powietrza. Zauważalne jest to dopiero po zużyciu masy kiedy nawet ślepy zauważa, że coś tu jest nie tak. Po odjęciu wszystkich tych pustek wychodzi, że z tych pięknych 4,5cm zostało tylko 2,5cm, czyli prawie połowa mniej... Czym klientki i potencjalne klientki Bielendy sobie na to zasłużyły?
Co jak co, ale ja dopiero w domu zauważyłam dość małym drukiem napisane "100g". No ale ludzie. Do tego jeszcze aluminiowa folia utrudnia chociażby doglądniecie tego, co jest w środku, jakby już nie mogła być przeźroczysta ;_;




Efekt po stosowaniu
Nie ma efektu "WOW!". W sumie, to peeling pod względem działania wypadł dość cienko :/ Nawilżenia i regeneracji nie zauważyłam ani po jednorazowym użyciu, ani po serii aplikacji, przez które obecnie już prawie nic nie zostało w pudełeczku. Zmiękcza naskórek, dzięki czemu łatwiej jest pozbyć się starego naskórka z ciała podczas prysznica, jednak go w żadnym razie nie odnawia. Może i trochę poprawia mikrokrażenie, bo po zmyciu peelingu skóra jest bardzo zaczerwieniona, ale ja nie poczułam tego w wewnątrz siebie. Produkt przynajmniej w moim wypadku w ogóle nie ujędrnił i nie uelastycznił ciała. Spisał się jednak w wygładzaniu skóry. Ale to też można przyporządkować do minusów. Czytając skład od razu w oczy rzuca się parafina. To dzięki niej skóra jest tłuściutka, no i niestety peeling pozostawia warstwę filmu, do którego wszytko się przykleja.

Cena
Spotkałam się tylko z jednym wariantem masowym i chyba innego nie ma.
   -100g za 5,99zł (59,90zł/kg)
Mi się udało kupić peeling na promocji za 3,99zł ^^ (39,90zł/kg)


Podsumowanie
Bezsprzecznie największym plusem peelingu jest jego zapach. Od niego aż chce się żyć! Sporym plusem jest także cena, która nie jest zbyt wygórowana. Opakowanie jest interesujące i zachęca do zakupu. Konsystencja również jest ciekawa. Ogromnym minusem jest jednak działanie peelingu, bo tak naprawdę niewiele on robi dobrego, dla naszej zmęczonej całym dniem skóry. Tylko wygładza przez parafinę w składzie. Złuszcza martwy naskórek. Nic specjalnego. Produkt jest mało wydajny, bo starcza na ok. 6-9 aplikacji na całe ciało. Stosowanie proste. No cóż... Trudno mi się zdecydować, bo minusów jest dość sporo, jednak pokochałam peeling za ten zapach. Pół na pół dla peelingu Fruit bomb Bielendy.
Nie wiem, czy kupię ponownie.



Czy Wy także dałyście się skusić Biedronce? Jaka jest Wasza opinia na jego temat? Czy macie podobne zdanie odnośnie peelingu?

PS. Zapraszam Was na mój nowy Fanpage na Facebooku :)


7 lipca 2014

Odżywczy balsam do ciała pod prysznic NIVEA

Hej!
Trochę ponad pół roku temu (a więc już daaawano temu) w moje ręce wpadła próbka pierwszego w Polsce balsamu do ciała pod prysznic, którego producentem jest Nivea. Z racji tego, że kilka dni temu próbkę znalazłam pod stertą innych balsamów i żeli, postanowiłam, że będzie ona pierwszym produktem, który zrecenzuję na blogu.


Od producenta
"Nowy sposób na szybkie i przyjemne niewilżenie skóry. Pielęgnująca formuła wchłania się bezpośrednio w mokre ciało. Rezultat: uczucie miękkiej, jedwabistej skóry od razu po wyjściu spod prysznica. Bez konieczności czekania na chłonięcie się balsamu. Tolerancja dla skóry potwierdzona dermatologicznie. Nie zawiera sztucznych barwników i silikonów. Łatwo biodegradowalny. Ważne! Spłucz pozostałości produktu z wanny lub podłogi, aby się nie poślizgnąć."


Stosowanie
1. Umyj ciało i spłucz pianę
2. Nałóż Balsam do Ciała pod Prysznic na mokrą skórę
3. Spłucz nadmiar Balsamu
4. Po osuszeniu skóry możesz od razu się ubrać


Skład
Aqua, Cera Microcristallina, Paraffinum Liquidum, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Hydrogenated Coco-Glycerides, Stearyl Alcohol, Myristyl Alcohol, Parfum, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Sodium Carbomer, Sodium Acrylates/ C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Phenoxyethanol, Methylisothiazolinone, Limonene, Linalool, Geraniol, Benzyl Alcohol, Citronellol, Alpha-Isomethyl Ionone, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Benzyl Benzoate, Benzyl Salicylate, Citral.


Zapach
Jest prawie że identyczny z zapachem doskonale wszystkim znanego kremu Nivea. Można by go też porównać do oliwki do ciała. Jest delikatny i przyjemny. Po spłukaniu utrzymuje się kilka godzin. 

Konsystencja
Balsam jak to inne balsamy jest przyjemy w dotyku, kremowy,  kolorze białym, połyskliwy. Jest dość rzadki, po wyciśnięciu go na dłoń rozlewa się. Z łatwością smaruje się go na ciało.





Wydajność
Produkt jest naprawdę wydajny. Próbka o objętości 10ml starczyła mi na nasmarowanie całego ciała.

Efekt po stosowaniu
Balsam pozytywnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się tego, że balsam, który się nakłada na ciało, a zaraz później się go spółkuje, będzie przynosił dobry efekt. Skóra już po jednorazowym użyciu jest nawilżona i odświeżona. Oczywiście produkt nie jest w stanie zastąpić tradycyjnego balsamu, który leży na ciele do wchłonięcia się, jednak jest to dobre rozwiązanie, gdy się gdzieś spieszymy, musimy zrobić szybki prysznic, a zaraz później wyjść.

Cena
W zależności od objętości opakowania, występują dwie ceny:
   -250ml za 16,99zł (67,96zł/l)
   -400ml za 24,49zł (61,23zł/l)
Ja miałam próbkę o objętości 10ml, co w przeliczeniu na cenę wychodzi 0,68zł.


Podsumowanie
Produkt przypadł mi do gustu i sprawdził się. Może nie jest to mistrzostwo świata w nawilżaniu, jednak ile można wymagać od balsamu pod prysznic. Stosuje się go łatwo. Na składzie się nie znam, jednak od razu rzuca mi się w oczy parafina, której nie lubi wiele kobiet, jednak to dzięki niej skóra po użyciu balsamu jest gładka. Zapach jak i konsystencja są dość neutralnymi kryteriami. Każdy ma swoje gusta i jedni lubią wyraziste, a inni delikatne zapachy. Podobnie z konsystencją. W stosunku do ceny produkt jest wydajny. Jeżeli znajdę gdzieś balsam, kupię go i z chęcią bliżej poznam. Nie polecam używać go codziennie, jednak raz na trzy lub cztery dni. Tak jak już wcześniej pisałam - produkt jednak nie zastąpi tradycyjnego balsamu do ciała.
Kupię ponownie

Miałyście do czynienia z balsamem pod prysznic? Jakich wrażeń doświadczyłyście?
To tyle na dziś. W następnym poście prawdopodobnie zobaczycie jak u mnie sprawdził się ostatni hit Biedronki - peeling do ciała, a w jeszcze późniejszym przetestuję masło do ciała również z Biedronki.